Autor: Tomasz Bolik (Page 4 of 10)

Krótki łuk angularny

Mały, ale wariat – w sumie tyle by wystarczyło, ale przecież uwielbiam pisać o łukach wiec na tym się nie skończy :)

Jeden z ciekawszych łuków jakie udało mi się ostatnio wykonać, w sumie chyba też najszybszy. Jak to bywa z takimi łukami, zaczęło się od kawałka drewna robinii akacjowej, który prawie wylądował w piecu. Sama listwa była wycięta chyba 3 lata temu i miała być jakimś krótkim łukiem o przekroju D.  Z czasem przybywało mi wiedzy teoretycznej i postanowiłem zdjęć z grzbietu kilka słoi i zostawić samą twardziel. Drewno było bardzo dobrej jakości, ale początkowo nie chciałem robić z tego łuku bo długość wynosiła zaledwie 130cm. Można było zrobić łuk o krótszym naciągu albo zastosować magię (czyt. ścięgna). Od kiedy nauczyłem się nakładać ścięgna, nie mogę wyjść z podziwu jak wspaniale współgrają z drewnem. Otwiera się niesamowity wachlarz możliwości. Minimalna długość łuku spada o ponad 30 cm w porównaniu z łukami z samego drewna. Trzymają refleks i praktycznie nie pozwalają na złamanie. Ale  wystarczy o ścięgnach … Wstępnie łuk wystrugałem do płaskiej listwy, szerokość w rękojeści (ok. 3 cm) z drobnymi gryfami na końcach (1 cm). Przy tej długości wiedziałem, że będzie potrzebny defleks. Samo drewno nie zniosłoby takiej kompresji gdyby punktem wyjściowym było proste łuczysko lub tym bardziej wygięte w przeciwną stronę. Oba ramiona na całej długości wygiąłem w delikatny refleks żeby nadać dynamiki i uzyskać większe napięcie wstępne. (refleks-defleks to dobra metoda aby nie przeciążać drewna uzyskując zadowalające napięcie wstępne i dynamikę). Swoją drogą uwielbiam ten kształt łuków, szczególnie przy niewielkiej długości. Gryfy wzmocniłem wstawkami z orzecha, tak żebym mógł bezpiecznie wyciąć od góry nacięcie na cięciwę. Jak już wspomniałem był to odpad więc nie było wystarczająco materiału na rękojeść, prawdę powiedziawszy było niezbędne minimum. Przy profilowaniu nie zdjąłem ani trochę materiału w okolicy rękojeści, która delikatnie pracuje. Majdan został ukształtowany przy użyciu kilku warstw skóry więc nie czuć, że pracuje. Niestety szerokość majdanu to 3 cm, więc trudniej dobrać strzały. Nie mogłem go zwęzić bo byłby za słaby w centralnej części.

Kiedy ścięgna wyschły wyprofilowałem łuk. O dziwo wszystko pracowało jak trzeba. Obawiałem się pokaźnych zgniotów, o które bardzo łatwo przy łuku z robinii. Bałem się także, że drobne gryfy mogą się wyłamać. Jedyne co, to po kilku strzelaniach pokazały się ledwo widoczne zgnioty – praktycznie bez znaczenia. Łuk wyszedł całkiem mocny bo 22kg, napięcie wstępne bardzo fajne przy niewielkiej wysokości cięciwy. Z wyników na chrono jestem bardzo zadowolony. Przy strzale 28g pokazywało około 170fps. Przy strzale flight dochodziło do 200fps. Wiem, że przy tym naciągu nie jest to rewelacyjny wynik, ale biorąc pod uwagę, że nie jest to łuk refleksyjny, zrobiony na dodatek na czuja jako eksperyment – jest dobrze :)

Łuk pokryłem cienką skórą bardzo przypominającą pergamin. Z jednej strony naciągnęła bejcy z desek, na których się suszyła. Wcześniej byłem wściekły bo chciałem idealnie białą powierzchnię, ale ostatecznie jestem zadowolony. Barwy są bardziej naturalne/maskujące.  Najwięcej problemu miałem z pokryciem majdanu. Sama brązowa skóra wyglądała niezwykle tandetnie. Dokleiłem dla kontrastu trochę czarnych fikuśnych kawałków i już nie jest tak źle :)

A wariat dlatego, że nie potrafię go opanować, za krótki, za lekki, za silny… trzeba trenować

Materiał: twardziel robinii akacjowej + ścięgna
Siła i długość naciągu: 22kg/28″
Długość całkowita:  130cm

 

Łuk refleks-defleks

Łuk wykonałem  już kilka miesięcy temu, kolejny z serii eksperymentalnych. Zastosowałem w nim dość duży defleks. Chciałem wykonać krótki, silny łuk z dosyć agresywnym refleksem i naciągiem do 28″. Zadanie w sumie udane, choć nie do końca. Miał mieć pod 30kg naciągu, ale przez kłopoty przy profilowaniu wyszło jedynie 22kg. Użyłem oczywiście ścięgien na grzbiecie, bez tego łuk mógłby nie wytrzymać albo się ułożyć. Defleksy zrobiłem nieco za mocne, przez co musiałem podnieść wysokość cięciwy. Dzięki temu łuk wygląda naprawdę ciekawie, a napięcie wstępne jest na odpowiednim poziomie. W miejscu przyłożenia strzały łuk jest zwężony z obu stron, więc nadaje się dla praworęcznych i leworęcznych. Gryfy posiadają wstawki rogowe, a na refleksach umieściłem skórzane rowki, które zapobiegają spadaniu cięciwy (końce ramion są wąskie). Na chronografie wynik zadowalający :)

Łuk typu naked, czyli wszystkie bebechy (czyt. ścięgna) na wierzchu, zabezpieczony szelakiem.
Miałem go jeszcze zdobić ale albo mi się nie chce albo nie mam czasu… nie wiem co przeważa :)

Materiał: Wiąz +ścięgna
Siła i długość naciągu: 22kg/28″
Długość całkowita: 132cm
Szybkość: 28g/ 160fps

 

Łuk wschodni

Pierwszy eksperymentalny łuk wschodni w moim warsztacie. Nie jestem fanem tego typu łuków, ale naturalną koleją rzeczy jest, że podejmujemy coraz trudniejsze wyzwania. Nie wiedziałem czy coś mi z tego wyjdzie ale bez specjalnego namaszczenia zabrałem się do pracy. Użyłem listwy wiązowej, którą kiedyś tam wyciąłem z niewielkiej szczapy. Już na tym etapie popełniłem błąd, bo listwa nie miała idealnego usłojenia i przy suszeniu lekko odbiegła od osi co na późniejszych etapach przysporzyło mi dodatkowej pracy i nerwów…. ale po kolei.

Pierwszy raz wycinałem także łączenia typu „V”. Do tej pory wychodziłem z założenia, że bez piły taśmowej (po naszymu bandzejga) nie wykonam tego dobrze. Myliłem się. Rok temu kupiłem ręczną piłę japońską, cudowne narzędzie. Nigdy więcej nie użyje innej piły do drewna w moim warsztacie. Proste, czyste precyzyjne cięcia – tego potrzebowałem. Najpierw wyciąłem V-ki w ramionach, a potem doszlifowałem na klin gryfy, które wykonałem z  drewna brzozowego (jest stosunkowo lekkie i wytrzymałe). Elementy pasowały do siebie bez większych szczelin.

_MG_0477 _MG_0478 _MG_0479

I tutaj kolejna sztuczka. Oba elementy gotujemy na parze i póki są gorące skręcamy ze sobą ściskami stolarskimi. Po takim zabiegu połączenie jest niemal idealne. Do klejenia użyłem kleju poliuretanowego (używam coraz częściej, odporny na wodę, szybko schnie, bardzo wytrzymały, nie trzeba nic mieszać..itd). Nie jestem ortodoksem, ale naturalny klej rybi także dałby radę. Po sklejeniu wyszlifowałem gryfy i wstępnie wygiąłem w lekki refleks. Na grzbiecie są ścięgna jelenia, warstwa średniej grubości, optymalna do łuków drewno/ścięgna.

ŚCIĘGNA, ŚCIĘGNA…

_MG_0725 _MG_0730

W trakcie schnięcia założyłem przeciwcięciwę i dokręcałem co kilka dni. Po 2 tygodniach miałem łuczek z dość  pokażnym refleksem co trochę mnie niepokoiło.
PRZED:

_MG_0727 _MG_0728

PO NAKLEJENIU ŚCIĘGIEN:

_MG_0753 _MG_0754

Cały czas nie byłem pewny czy sam wiąz wytrzyma taki agresywny refleks. listwa miała jedynie 3cm szerokości. Kompresja na brzuścu będzie solidna. No ale zabrałem się do profilowania. Przy takim profilu nie jest to czynność łatwa. Już na początku miałem problem z założeniem łuku w uchwyt, bo w moim podziemnym warsztacie mam niski sufit i pokaźny refleks się zwyczajnie nie mieścił :) Ostatecznie jakoś sobie poradziłem. Bardzo interesujące jest naciąganie takiego łuku od spoczynku do pełnego napięcia. Na początku naciąganie jest dosyć oporne, dopiero po przekroczeniu magicznej pozycji ramiona nagle uginają się lekko i płynnie – mamy tu do czynienia z dźwignią. Gryfy dopiero przy odpowiednim kącie ułatwiają wyginanie ramion. Profilowanie było conajmniej stresujące. Łuk pracuje także w rękojeści ponieważ długość pracująca to jedynie ok 90cm. Przy takim refleksie i bez wzmocnienia brzuśca jest to niewiele. Łuk wyprofilowałem ale moje obawy się potwierdziły. Na ramionach pojawiły się drobne chryzale (zgnioty/kompresja drewna). Jeden nieco większy w okolicach drobnego sęka (wszystko widać na zdjęciach).

_MG_1246 _MG_1249

Na pewno nie wpływa to na dynamikę łuku, są to naprawdę niewielkie płytkie zmiany. Uważam też, że łuk przy dobrym użytkowaniu się nie złamie z tego powodu. Może być bardziej wrażliwy na przeciwwygięcie, ale tego nie powinno się robić z żadnym łukiem. Znam ludzi co wiele lat używają łuków nawet z pokaźnymi chryzalami i nic się nie dzieje, nie demonizujmy. Faktem jest , że jest to coś niepożądanego i denerwuje samego twórcę łuku. Przydałby się osobny artykuł o tym.

Tak więc łuk działa, to najwazniejsze, co teraz. Na pewno rękojęść. Trzymanie listwy 3x1cm z pewnością nie jest wygodne. Wykonałem rękojeść z kilku warstw twardej skóry naturalnej. Wizualnie nie wygląda super, ale w planach i tak jest pokrycie majdanu skórą.

_MG_0911

Po doszlifowaniu miałem zakończyć prace nad łukiem, ale pomyślałem, że skoro jest to łuk testowy to dokończmy testy do końca. Może jakieś okrycie ścięgien albo zdobienia? Postanowiłem użyć mojego ulubionego materiału, czyli suszonej powłoki kozy (ponury opis :D ) warstwa ścięgien nie była jakaś gruba więc nie szlifowałem grzbietu, przy następnej próbie na pewno to zrobię, wtedy zamiast nieregularnej powierzchni mielibyśmy ładny, gładki, zaokrąglony grzbiet. Jak dla mnie wygląda super i sprawuje się też bardzo dobrze. Może nie jest tak wododporna jak kora, ale to nie był mój cel. Zresztą krótki kontakt z wodą spokojnie wytrzyma, chroni mechanicznie i znacząco poprawia wygląd. Uwielbiam tą naturalną nieregularną kolorystykę skóry.

Na końcu zdobienia. Nie chciało mi się, ale co tam. Użyłem płatków sztucznego złota. Przykleiłem na sklepowym mikstonie (kleju do pozłotnictwa). Jest do bani. Ok, działa jak należy, ale nigdy nie wysycha w 100%. Ostatecznie tworzy powłokę jakby z gumy, którą można zdrapać. Jeśli się nie drapie i przypadkiem nie uderzy w ostry kant to trzyma, palcem też nie zetrzemy. Następnym razem użyje naturalnego kleju rybiego, który też używano od wieków w pozłotnictwie i jestem niemal pewny, że efekt będzie wiele lepszy. Złotą powłokę na czuja poszkryfałem czarnym tuszem, ornament trochę chaotyczny, ale jest tyle nadziubdziane, że tracimy rozeznanie i ostatecznie wygląda dobrze :) Trochę nie podoba mi się, że przy tej metodzie muszę rysować tło. Wolałbym złotą farbą na czarnym tle. Może jeszcze dojdę do lepszej techniki, trzeba próbować dalej.

_MG_1122

Kiedy łuk był gotowy, jeszcze kilka razy korygowałem na gorąco oś cięciwy, więc w jednym miejscy widać lekko przyrumienione drewno. Ostatecznie cięciwa lekko odbiega od osi co jest jak najbardziej dopuszczalne. Majdan nie do końca pięknie pokryłem skórą – przy użyciu butaprenu (SZOK! ON TEGO UŻYŁ – dobry nagłówek do brukowca). Miejsce przyłożenia strzały zabezpieczyłem, a jakże, suszoną kozą.

Nadszedł czas na strzelanie i…. łał, przyjemność strzelania najwyższa z wszystkich łuków jakie do tej pory wykonałem. Bardzo płynne i przyjemne naciąganie. Czuć wysokie napięcie wstępne i zero szarpania przy strzale, majdan dzięki użyciu skóry jest jakiś taki miły w trzymaniu :)  Aż mi żal, że postanowiłem go sprzedać i jeszcze walczę z myślami. Tak czy tak moja niechęć do łuków wschodnich maleje i na pewno wykonam kolejne, wzbogacone o nabyte doświadczenie.

Dane techniczne:
Materiał: wiąz, jelenie ścięgna, brzoza(gryfy), czereśnia (wstawki), rawhide
Długość pracująca: ok 90cm
Długość całkowita: 145cm
Długość gryfów: 25cm
Szerokość gryfów: 4-5mm
Szerokość ramion: 3cm
Siła i długość naciągu: 14kg/28″
Przy strzale 27g pokazywało coś ponad 140fps.

 

PS. Czerpię coraz większą przyjemność z pisania tych głupot, tym bardziej, że ktoś to tam czasem czyta. Jednak próbuję dojrzeć do decyzji kręcenia video bo to pisanie pożera za dużo czasu.

 

Łuk cisowy z gałęzi

Jakiś czas temu rozpocząłem kolejny łuk eksperymentalny. Teraz, kiedy już nie mam tyle czasu na robienie łuków, staram się, aby każdy był doświadczeniem i odpowiedział na jakieś łucznicze pytania. W tym przypadku postarałem się odpowiedzieć na pytanie, które nurtowało mnie od kilku lat. Czy da się wykonać łuk cisowy typu longbow z gałęzi o średnicy niewiele większej niż ostateczne wymiary łuczyska? Jakieś 3 lata temu kupiłem drewno cisowe – w większości krzywe gałęzie, na listwy lub pojedyncze ramiona. Przy okazji zabrałem też dwumetrową gałąź niewielkiej średnicy (u podstawy ok 6 cm, na górze ok 4 cm), trochę krzywa i sękata. Już wtedy wiedziałem po co ją biorę. Celem jest stworzenie łuku o naciągu ok 15kg. Co z tego wyjdzie? zobaczymy :)

_MG_0569      _MG_0625

Wstępna obróbka przyniosła mi dużo radości. Pracowałem jedynie ręcznymi narzędziami (siekierka, strug, nóż, pilniki, cyklina) co przypomniało mi dawne dobre czasy, kiedy zaczynałem przygodę z łukami. Co więcej, nie rysowałem nawet kształtu łuku na grzbiecie. Na czuja strugałem aż do odpowiednich rozmiarów. Był na tyle krzywy, że wymagał kilkukrotnego prostowania na parze. Kiedy kij przypominał juz wymiarami łuk, przy użyciu cykliny zabrałem się za profilowanie. Na luźnej cięciwie łuk wytrzymał wstępne profilowanie.  Jest dobrze, póki co żyje.

Teraz należałoby przystapić do końcowego profilowania z cięciwą (czyt. sznurek do snopowiązałki) o docelowej długości. Postanowiłem jednak, że przed tym nakleję na grzbiet paski skóry (ang. rawhide). Pozwoli mi to odpowiedzieć awaryjnie na inne pytanie (awaryjnie czyli w przypadku złamania). Łuk wydaje się bardzo narażony na destrukcje (krzywy, sęki,mocno zaokrąglony grzbiet, nie do końca dobry układ słoi). Póki co nie udało mi się złamać łuku z rawhidem na grzbiecie, więc nadarzyła się idealna okazja do sprawdzenia wytrzymałości takiej naklejki. Jest to cis wiec jesli będzie złamanie , to będzie na pewno efektowne (przyp. cis się nie łamie, cis wybucha), ciekawe jak to będzie wyglądało ze skórą na grzbiecie.

Na dziś to będzie tyle.  Już niedługo koniec historii. Zdradzę tylko (lub aż) tyle, że łuk się nie złamał, ALE… o tym już w weekend. Wskazówka na dziś- staraj się aby każdy kolejny łuk przynosił jak najwięcej odpowiedzi. Ostatecznie może się okazać, że przyniesie więcej pytań niż odpowiedzi, ale to dobrze. W końcu coś nas musi napędzać :)

_MG_0624


Trochę Was okłamałem z tą kontynuacja w przyszły weekend, za co przepraszam. Niestety nie zawsze znajduję czas, albo pogoda nie dopisuje. Ostatnio sfotografowałem wszystkie nie publikowane łuki. Ten cisowy patyk też się załapał.

Więc tak jak już mówiłem, łuk się nie złamał. Co więcej, nawet się nie ułożył. Jednak tyle ile się namęczyłem z łapaniem symetri względem cięciwy doprowadziło mnie do wniosku, że nigdy więcej. Szkoda nerwów i czasu. Ostatecznie jakoś trzyma symetrię, ale czasem cięciwa może uciec w bok.

Mam swoją teorię na temat tego zjawiska. Przy łukach wykonanych z gałęzi o bardzo małej średnicy, rdzeń łuku znajduje się w środku ramienia. Wokół rdzenia promieniście rozchodzą sie słoje. Według mnie o wiele łatwiej wyginać łuk w inne strony kiedy rdzeń znajduje się w środku. Ramie nie posiada naturalnego kierunku wygięcia (przypominam, że łatwiej wygina się listwę równolegle do słojów niż w poprzek). Kiedy w ramieniu słoje są ułożone równolegle, ramię posiada naturalny kierunek, w którym łatwiej je wygiąć. Tutaj szybki rysunek na zobrazowanie teorii:

1

Postrzelałem trochę, da się. Łuk w rękojeści jest dosyć wąski, przez co przy strzelaniu czuć szarpanie. Największy plus tego łuku to wygląd, conajmniej ciekawy. Na całej długości liczne drobne sęczki. Sam łuk jest naturalnie powyginany i różni się nieco wyglądem od typowego longbowa. Na grzbiecie cienka skóra (rawhide), która dodatkowo nadaje ciekawej barwy. Zapomniałem dodać, że gryfy nie mają nacięć na cięciwę, a owijki z ścięgien jelenia. Dodają mu pierwotnego charakteru.

Trochę nie wiem co z tym łukiem zrobić. Nie mogę go potraktowac jako pełnowartościowy łuk. Może ktoś chętny na eksponat na ścianę, z którego ewentualnie można postrzelać ? J Do eksponatu przydałaby się strzała, też w klimacie prehistorycznym.

Wniosek:
Da się wykonać łuk z bardzo cienkiej cisowej gałęzi, ale pytanie czy ma to sens. Ostatecznie możemy włożyć masę czasu i pracy w coś co w efekcie nie będzie lepsze od jesionowego lub leszczynowego łuku z grubszej belki. Ostatecznie mógłbym zaryzykować stwierdzenie, że aby wykonać dobry łuk cisowy potrzebujemy gałęzi o średnicy (na środku gałęzi) minimum 6-7cm. Oczywiście mogą zdarzyć się wyjątki. Na przykład kiedy posiadamy idealny meteriał.

Na koniec galeria. Łuk posiada póki co cięciwę roboczą bo jeszcze nie wiem jak skończy :)

 

Łuk prehistoryczny

Etap I

Od dawna chodziło mi po głowie, żeby wykonać łuk prehistoryczny przy użyciu prymitywnych narzędzi. Aura sprzyja więc do dzieła!
Założenie jest następujące: stworzyć w pełni działający łuk i strzały, zdatne do polowania, przy użyciu materiałów dostępnych w naturalnym otoczeniu. Rozpoczynamy wraz  z nadejściem zimy, skończymy… kiedy będzie gotowe. Przepraszam za jakość zdjęć, ale taki już mam telefon :)

IMG_20160102_121215

Etap I – zrób sobie siekierkę
Nasz pierwszy wypad miał na celu zdobycie krzemienia niezbędnego do wykonania narzędzi. Od dawna znałem miejsce gdzie jest dość sporo krzemienia, niestety wątpliwej jakości. Pozbieraliśmy największe bryły jakie udało się znaleźć, musi nam to wystarczyć. Nasz prehistoryczny przodek też nie miałby wyboru- tak sobie to tłumaczymy :) Zbieranie odbyło się jakieś 2 tygodnie temu, więc bez gnojoskoków (czyt. gumofilców) ani rusz. Na szczęście wczoraj pogoda dopisała. Sypnęło śniegiem i nareszcie mróz! Zastanawialiśmy się czy możemy użyć współczesnych narzędzi do wykonania narzędzi krzemiennych. Zdecydowaliśmy, że pozwolimy sobie na drobne ułatwienia. Skorzystaliśmy ze ściętych już wcześniej gałęzi, jeśli krzemienna obróbka będzie zbyt czasochłonna, pozwolimy sobie na użycie noża. Niestety jesteśmy bardzo ograniczeni czasowo. Póki co zabraliśmy się za łupanie krzemienia. Niestety obawy się potwierdziły, krzemień był bardzo słaby, pękał zupełnie nieprzewidywalnie, rzadko kiedy struktura krzemienia pozwoliła na kontrolę łupania. Mimo wszystko udało się zebrać kilka ostrzy, które miejmy nadzieję, wytrzymają silniejsze uderzenia. Mamy też dość sporo materiału na groty i skrobaki do drewna.

IMG_20160102_130607IMG_20160102_130617

Tego samego dnia udaliśmy się do lasu zebrać trochę dereniowych gałązek na strzały. Jest to świetny materiał stosowany od dawna. Jeśli mnie pamięć nie myli to Otzi (https://pl.wikipedia.org/wiki/%C3%96tzi) posiadał przy sobie komplet strzał dereniowych. Na koniec, tradycyjnie ognisko i posiłek. Tym razem oprócz klasycznej kiełbasy, były także żeberka z daniela :)

IMG_20160102_154039

Ciąg dalszy nastąpił:


 

Etap II

Nareszcie! Po długim czasie udało się zorganizować kolejny dzień naszego projektu. Odkładaliśmy to już od dobrych 2 miesięcy. W grę wchodziły tylko weekendy i albo mieliśmy już osobiste plany, albo pogoda była do kitu. Potrzebowaliśmy całego dnia żeby na spokojnie, bez żadnych nerwów zrealizować nasze zamiary. W końcu się udało, na dodatek pogoda jak marzenie. Słońce, ciepło, sucho, prawie bezwietrznie. Następnego dnia już mgła i deszcz. Tak miało być  :) Chyba czas przedstawić w końcu autorów tego dzikiego pomysłu. Z Lewej Krystian z prawej ja. Aloha!

_MG_0915

 

Oczywiście zabraliśmy ze sobą łuki i skorzystaliśmy z otwartej przestrzeni żeby wykonać kilka dalszych strzałów. Świetnym celem okazała się stara purchawa wielkości arbuza, która ładnie sygnalizowała trafienie.  Zabraliśmy ze sobą wszystko co pozwoli nam przetrwać do wieczora na łonie natury i oczywiście nasze cudowne siekierki.

 

_MG_0931 _MG_0949 _MG_0950 _MG_0956

 

By nie popaść w konflikt z prawem wybraliśmy się w miejsce nieużytków, ruin dawnego gospodarstwa. Wiedziałem, że dokonywano tam wycinki wiązów pod słupami wysokiego napięcia. Od właściciela dostałem pozwolenie na zabranie drewna. Niestety nie mogliśmy wyciąć żywego drzewa więc projekt niestety będzie lekko oszukany. Mimo wszystko musieliśmy odciąć niepotrzebne końce pieńka więc przetestowaliśmy nasze krzemienne siekiery. Jeśli wyjdzie nam z tym to z normalnym ścięciem drzewka też nie byłoby żadnego problemu.  Potrzebowaliśmy pień niewielkiej średnicy, aby było jak najmniej materiału do obróbki. Pod słupami leżało dosyć sporo wiązów więc było z czego wybierać. Drzewka były młode i strzeliste, idealne na łuk. Wybraliśmy pieniek o średnicy ok. 12 cm u podstawy. W jednym miejscu lekko skręcał, ale nie wybrzydzaliśmy. Zaciągneliśmy go w bardziej przestronne miejsce i do dzieła! Kilka pierwszych uderzeń, i co? Działa! Mimo tak kiepskiego materiału na ostrza i dosyć prowizorycznej konstrukcji, dało się rąbać. Co prawda więcej miało to wspólnego z miażdżeniem, ale pień poddał się po około 20 min. Ostrze mniejszej siekierki po niefortunnym uderzeniu skruszyło się, ale dało się pracować dalej.

_MG_1052 _MG_1017 _MG_1061 _MG_1059

 

Bardziej efektywna była siekierka z największym ostrzem. Miała wystarczającą masę żeby solidnie uderzyć i co najważniejsze, sam kamień się nie kruszył. Pierwszy wniosek z naszego eksperymentu: Do ścięcia niewielkiego drzewa nie potrzeba dobrej jakości, narzędzi. Wystarczy solidny kamień/krzemień który z grubsza przypomina ostrze. Siła razy gwałt daje pożądany efekt. Ostatecznie cięcie przypominało robotę bobra :)

_MG_1060

Teraz czas na krytyczny moment. Rozszczepianie pnia. Każdy kto pracował z wiązem, w szczególności tej polnej odmiany, wie jak trudno rozłupać taki pieniek. Włókna są bardzo „powiązane” ze sobą i trudno rozszczepić pień wzdłuż. Konieczne są nieustanne poprawki pęknięcia, które ucieka raz w prawo raz w lewo. Pieniek jest niewielkiej średnicy, a celem jest uzyskanie 2 równych połówek zdatnych do zrobienia łuku. Jeśli teraz pójdzie coś nie tak, pracę trzeba będzie rozpoczynać od zera. Oprócz tego, że wiąz sam w sobie jest trudny w rozszczepianiu, oba końce nie miały równego ścięcia. Odpada wiec wbicie klina w sam środek przekroju pnia. Ociosaliśmy grubszy koniec aby stożek był mniejszy i wyrysowaliśmy linie, wzdłuż których chcemy rozłupać pieniek. Kliny wykonaliśmy przy użyciu współczesnej siekierki (choć nie do końca bo była repliką US z czasów secesji). Przypominam, że do wykonania prymitywnych narzędzi pozwoliliśmy sobie na pewne ułatwienia. Kliny spisały się wyśmienicie, co jakiś czas wymagały naostrzenia (wykonane z bzu czarnego). Pierwsze kliny wbiły się idealnie, pęknięcie póki co wyglądało ok.

_MG_1063 _MG_1065

Później rozszczepialiśmy pień coraz bardziej wbijając kliny z obu stron kontrolując pęknięcie. Jak na złość co chwilę schodziło w jedną ze stron. Szczególnie na sękach.  Korygowaliśmy ja wbijając klin nieco dalej gdzie szczelina jeszcze nie doszła. W ten sposób niejako na siłę naprowadzaliśmy pęknięcie na właściwy tor.

_MG_1070 _MG_1071

Najtrudniej jak mówiłem było na sękach.  Znaleźliśmy na to sposób. Najpierw ostrzem krzemiennej siekierki wybijaliśmy rowek dokładnie przez środek sęka, a następnie w powstały rowek wbijaliśmy klin. Dzięki temu, że rozerwaliśmy górne włókna, klin wchodził prosto i rozłupał pień dokładnie w poprzek sęka. Po kilkunastu minutach dotarliśmy do drugiego końca. Pień pękł, ale nadal trzymały go pojedyncze pasma/włókna drewna. Wystarczyło poszerzyć pęknięcie klinem i ściąć je siekierką.

_MG_1077 _MG_1078

Ostatecznie udało się rozłupać pień idealnie na dwie części. Wygląda super!

_MG_1081 _MG_1082

 

Postanowiliśmy, że jeszcze tylko obetniemy nadmiar drewna z boków i ściągniemy korę. Na ognisku żeberka daniela definitywnie domagały się zjedzenia. Poza tym nasza warzywna zupa też gotuje się od kilku minut. Tutaj zaczęły się schody. Nasze siekierki nie bardzo nadają się do dalszej obróbki drewna. Mają zbyt małe właściwości tnące. O ile tnąc w poprzek pnia, miażdżyliśmy i jakoś odcinaliśmy drewno, to przy uderzeniach pod mniejszym kątem bardzo trudno było ścinać nadmiar drewna.

_MG_1092 _MG_1102

Na siłę jakoś wyrównaliśmy boki. Później ściągnęliśmy korę. Samo zrywanie kory przy świeżym drewnie wiązowym jest łatwe i szybkie. Kora z łykiem odchodzi całymi płatami. Robota na dziś skończona, czas na gratulacje .

_MG_1107

Drugi wniosek: Do dalszej, bardziej precyzyjnej obróbki musimy wykonać nowe narzędzia z innych materiałów. Jakich? Jeszcze nie wiemy. Czas na edukację. Jeśli posiadasz wiedzę lub materiały chętnie skorzystamy :)  Robota na dziś skończona. Czas na odpoczynek. Zupa wyszła rewelacyjnie, żeberka jak na nasze możliwości niczego sobie (Aniu, dziękujemy za marynatę :) )

 

_MG_1075 _MG_1089 _MG_1118

Na koniec nie pozostaje nam nic innego jak czekać na kolejny dzień naszego projektu i na sponsorów sprzętu prehistorycznego :P a tak poważnie to niedługo zmajstrujemy nowe narzędzia i będzie cacy. Jesteśmy zdeterminowani :) Na koniec zdjęcia w krzokach :D

_MG_0918-001 _MG_0927

małe dzieci…

 

 

ETAP III

Ależ tak! były kolejne etapy, tylko autor leniwy i nie chciało się zdjęć wstawiać. Pisząc to znam już niemal finał tej zabawy. No ale po kolei. kolejny etap nastąpił dopiero latem 2017. Po długiej przerwie zdarzyła się okazja na zamku Grodziec. Przebywaliśmy tam 2 tygodnie wiec na pewno znalazłoby się trochę czasu na nasz projekt. Na tym etapie należało usunąć cały niepotrzebny materiał. Najpierw wyrysowaliśmy na grzbiecie orientacyjny kształt łuku. Oczywiście przy użyciu węgielka. Tutaj też opracowaliśmy prehistoryczną wersję „szlagsznury”. Rozdrobniliśmy węgiel drzewny na pył i wrzuciliśmy do pojemnika z sznurkiem lnianym. Wystarczyło trochę pomieszać, delikatnie wyjąć z pudełka, rozpiąć sznurek od jednego końca szczapy do drugiego, napiąć i.. sru dup. Równiutka linia wyznaczająca oś grzbietu gotowa! Byliśmy niezwykle dumni z wynalazku :D jedna szczapa była trochę krzywa wiec oś została wyznaczona od końca ramion do środka łuku. Uznaliśmy, że lepiej podjąć eksperyment z wyginaniem niż zrobić skręcony krzywy łuk.

 

To był sprawdzian dla naszych prawdziwie prymitywnych toporków. Ze stosu łupków udało się uzyskać 2-3 sensowne. Ostatecznie jeden działał bardzo dobrze i ciosanie szło równo i przyjemnie.

Nie było łatwo ale się udało. Z normalnym metalowym toporkiem byłoby to pół godziny ciosania. W tym wypadku było to kilka godzin dziubania. Przy okazji anegdota. Robiliśmy te łuki na zamku Grodziec na stoisku w ramach pokazu i przy okazji wystawiliśmy naszą „Gusię” na wolne datki z napisem „zbieramy na lepsze narzędzia”. No i przychodzi taki typowy janusz i mówi: „Co wy to robicie, nie macie normalnej siekierki” Ja na to: „Wie pan, tak normalnie to za łatwo. Sztuka to zrobić łuk w ten sposób. Zresztą napisane jest że zbiremy na lepsze narzędzia” Na co janusz: „Chyba na leczenie w szpitalu psychiatrycznym” i poszedł. Najbardziej żałuje że byłem na tyle zszokowany, że nie zdążyłem rzucić nawet najprostszą ripostą w stylu „Yhy… chyba ty”. No ale trudno. Zastanawia mnie tylko jedna sprawa. Po co takie bałwany jadą zwiedzać zamek? Pytanie pozostanie bez odpowiedzi.

Na zamku udało się nam wyciukać wstępny kształt łuku. W trakcie roboty w mojej szczapie ujawniły się pęknięcia które zmusiły mnie do zredukowania siły. Notowania nie były dobre, no ale zobaczymy co dalej. Następnym etapem miało być hartowanie drewna i wyginanie naszych kijaszków.

 

 

 

ETAP IV

Łuki wygladają już jak łuki więc umówiliśmy się w pewną piękną jesienna pogodę na opalanie :) Wypad miał na celu zrobienie ogniska, ugotowanie gara zupy i zahartowanie drewna nad rozżarzonymi węglami. Plan piękny, rzeczywistość jeszcze piękniejsza. Co więcej wszystko działo się w miejscu gdzie zaczęliśmy tą cała zabawę. Pogoda była wymarzona, słońce, bezchmurne niebo. Postrzelaliśmy trochę na odległość. Gar zupy był rewelacyjny. Postępująca skleroza zmusiła mnie do wyrzeźbienia drewnianej łyżki naprędce. Dzieło sztuki to nie było ale coś tam nabierała :) Jak już mieliśmy piękny żar, rozciągnęliśmy go na większą powierzchnię i do dzieła. Po przeciwnej stronie żaru ustawiłem sobie kamienie i postanowiłem wyginać łuk w przeciwną stronę podczas opalania żeby uzyskać refleks. Wszystko szło jak marzenie. Opalanie nad żarem daje takie same efekty co opalarkę z tym że trzeba bardziej uważać. Na sam koniec kiedy słońce już dawno było za horyzontem uznałem, że jedno ramię trzeba naprostować. To był błąd w pośpiechu wsadziłem gorące ramię pomiędzy młode wiązy i coś pękło. Niewielkie pękniecie na i tak już osłabionym ramieniu. Notowania znowu spadły. No ale cóż… robimy dalej :)

 

Wybaczcie za jakość zdjęć, telefon nie ogarniał tego piękna ;)

 

 

 

ETAP V

Profilowanie. Najbardziej stresujący etap. Tutaj mogliśmy pogrzebać cały projekt. Strach był, ale przystąpiliśmy do profilowania ramion. Powolutku przy użyciu łupków skrobaliśmy ramiona i sprawdzaliśmy ich wygięcie. Mój łuk niestety nie dawał nadziei na więcej niż 16kg. Czułem to już wyginając ramiona na podłodze. Trudno, na słonie z nim nie pójdę. Łuk kolegi spokojnie dawał nadzieję na 20 kg. W myślach przeklinałem ukryte pęknięcia w drewnie, które powstają przy rozszczepianiu pnia.

skrob,skrob,skrob…  sprawdzamy, skrob, skrob skrob… sprawdzamy, skrob… i tak cały wieczór. Aż w końcu jest! Wygina się! Równo! Działa! Mój entuzjazm był większy bo kolega zebrał za dużo drewna z jednego ramienia i za szybko założył krótką cięciwę. Powstało słabe miejsce. Gdyby to nie był wiąz, jestem pewny, że łuk byłby już złamany . W tym wypadku tylko wygiął się znacząca krzycząc… „zoroz pukna!” (po śląsku bo kolega tylko po śląsku godo). Musiał niestety przełożyć profilowanie na kolejny dzień. Ostatecznie też udało się wyprowadzić równy profil, ale oba łuki mają ok 15 kg.

Wstępnie można powiedzieć projekt udany! Z radością przystąpiliśmy do najprzyjemniejszego etapu choć trochę nudnego. Szlifowanie i wyrównanie powierzchni. Zadziwiająco jak łądnie można wygładzić drewno przy użyciu krzemienia i kamieni piaskowca. W pewnym momencie kolega tylko pedzioł: „Przestoń bo nie bydzie widać, że my to krzemieniem robili”. Przestałem :)

 

 

ETAP VI

Jest łuk! Ale czy można nazwać łuczysko bez cięciwy łukiem? Pytanie trąci o filozofię więc bez zbędnego myślenia zabraliśmy się za cięciwy. Padło na ścięgna. Mamy z nim najwięcej doświadczenia i pasuje do projektu. Na eksperymenty z włóknami roślinnymi nie było ani czasu ani wiedzy. Przypomniało mi się że gdzieś w szafie zalegają ścięgna łosia. Czekały na dobry moment. Lepszego raczej nie będzie :) Prehistoryczny łuk z cięciwą z łosia brzmi epicko. W RPGach dałbym +10 do rzutu kością ;)

Standardowo, najpierw trzeba roztrzaskać (Daj kamienia!) a później rozdzierać na cienkie włókna. Na końcu plecenie. Trzeba trochę doświadczenia wiec wyszła nam trochę nieregularna grubość, ale chyba wytrzyma. Sam sznur już spleciony, jeszcze trzeba wygładzić… może w kleju skórnym. Świetnie wzmocni i połączy włókna. To jednak temat na przyszły wpis.  Na dzień dzisiejszy jesteśmy tutaj i nasz entuzjazm rośnie. Wstępnie ustaliliśmy że strzelimy z łuków dopiero jak będzie cięciwa i prehistoryczna strzała, wiec jeszcze trochę zabawy przed nami.

Cisowy longbow – reaktywacja

W 2012 wykonałem swój pierwszy cisowy longbow. Opis i kilka zdjęć można znaleźć TUTAJ. Tak jak opisałem to wcześniej, chciałem przede wszystkim żeby łuk przeżył i strzelał. Dlatego wykonałem kilka zabiegów, które zmniejszyły ryzyko złamania do minimum. Łuk był długi (między zaczepami 189cm) z lekkim nadmiarem materiału. Na grzbiet nakleiłem rawhide (przyp. suszona surowa skóra, w tym przypadku kozy). Oczywiście im bardziej „bezpieczne” projektowanie łuku, tym gorsza dynamika. Najlepsze łuki to te, które balansują na granicy wytrzymałości. Dobry łuk powinien być w 9/10 złamany. Ten longbow z pewnością nie spełniał tych warunków. Dodatkowo po jakimś czasie pojawiło się ułożenie. Łuk był zbyt ciężki jak na swoją siłę naciągu i przyjemność strzelania była niewielka. Postanowiłem więc, ponownie zabrać łuk do warsztatu.

ułożenie

Ułożenie łuku przed zmianami

Parametry łuku przed poprawkami:
Długość między zaczepami: 189cm
Naciąg: 24 kg/28″
Waga: 631g
Ułożenie:
dolne ramię: 4cm
górne ramię: 4,5cm

Teoretycznie wiedziałem co zrobić aby poprawić parametry łuku. Miałem jak zawsze wiele wątpliwości, ale postanowiłem spróbować. Ryzyk-fizyk doskonale sprawdza się przy nabieraniu łuczniczego doświadczenia. Plan był następujący:
1. Skrócić i zdjąć starą skórę.
2. Nagiąć na parze w lekki refleks.
3. Lekko opalić brzusiec.
4. Przykleić nową jaśniejszą skórę.
5. Zebrać maksymalną ilość niepotrzebnego materiału, szczególnie  z boków i w okolicach gryfów.
6. Wykonać bardziej smukłe i lekkie gryfy.
7. Zamiast lakierem, zakonserwować łuk szelakiem.

  1. Tutaj nie było specjalnych trudności. Piła, ciach i gotowe. Wstępnie skróciłem o jakieś 10cm.
    gryfy
  2. Naginanie nie sprawiło żadnych trudności. Cis świetnie się do tego nadaje.
  3. Opalanie zawsze mnie stresuje. Trwa dosyć długo i nigdy do końca nie wiem czy opaliłem wystarczająco, czy zbyt mocno. Poziom wilgoci w drewnie też stanowi zagadkę, więc trzeba odstawić łuk na jakiś czas, żeby drewno nabrało nieco wilgoci.
  4. Użyłem skóry pozyskanej z białej kozy, kolorystycznie prezentowała się znacznie lepiej niż wcześniejsza szara skóra. Po namoczeniu w kleju rybim stała się nieco transparentna, więc nie rzuca się specjalnie w oczy.
  5. Powoli zbierałem coraz więcej materiału. Ostatecznie łuk jest znacznie lżejszy, mniej kanciaty, a gryfy bardziej delikatne.
  6. Nowe gryfy wyglądają o wiele lepiej i są mniejsze.
  7. Łuk zakonserwowałem wieloma cienkimi warstwami bezbarwnego szelaku. Prezentuje się znacznie lepiej niż lakier. Przyjemność nakładania o niebo większa.

No i stała się magia! Po profilowaniu okazało się, że łuk waży 491g a naciąg wzrósł do 26kg. W spoczynku utrzymuje niewielki refleks na poziomie 2cm. Wg mnie wygląda znacznie lepiej niż wcześniej, a co najważniejsze wzrosła dynamika i przyjemność ze strzelania (jeśli można mówić o przyjemności strzelania z 26-cio kilogramowego łuku). Zrezygnowałem z rogowej wstawki na rzecz małego wypalanego krzyżyka. Cięciwa dacronowa z lnianymi owijkami przynajmniej sprawia wrażenie naturalnej. Później planuje wykonać naturalną cięciwę flamandzką. Morał taki, że czasem warto zaryzykować i poprawić swój stary łuk. Jest to też wartościowa lekcja, ponieważ odkrywamy nasze wcześniejsze błędy.

Parametry po zmianach(w nawiasie przed):
Długość między zaczepami: 175cm (189cm)
Naciąg: 26 kg/28″ (24kg)
Waga: 491g (631g)
Ułożenie: brak (4cm)
Refleks: 2cm

Na koniec oczywiście galeria:

« Older posts Newer posts »

© 2025 Tomasz Bolik

Theme by Anders NorenUp ↑